Mały testament
Czy to wojna, czy to – teraz – covid,
Bardzo źle się dzieje w naszym kraju,
Bo odchodzą ludzie wartościowi,
A kanalie, pętaki zostają.
Ja też umrę – nie wykluczam tego –
(Bom jest chyba wartościowy), zatem
By nie cieszyć żadnych nicdobrego
Trzeba mi się rozliczyć ze światem.
Najpierw ten, co za gorzkie me słowa
Się w imieniu Ojczyzny obraża:
Od wartości wara narodowych!
Im uwłacza „obrona” kanciarza.
Lis przechera, co na targowisku
Gdzieś załatwiał interesy lisie,
Gdy mnie walił milicjant po pysku,
Śmie oceniać me „morale” dzisiaj...
Więc Katony podejrzanej maści,
Gdy ogłoszą, że już żyć skończyłem,
To możecie – serio mówię – naści!
Pocałować mnie trzy razy w tyłek.
(Lecz nie prędzej, nie wcześniej, bo
póki
Jeszcze nosi mnie ta święta ziemia,
Od tych pieszczot miałbym napad skuki,
Albo nawet zszedłbym z obrzydzenia.)
Teraz do was mówię impotenty,
Którzy macie pretensje niemałe,
Że ceniłem też miłość „nieświętą”,
Że rozkoszy troszkę paniom dałem.
Masturbanci, których nie policzę,
Zanim jeszcze zakopią mnie w ziemię,
Wy możecie całować mnie w szprycę,
Com ją użył zgodnie zgodnie z
przeznaczeniem.
To w was zbudzi chęci do swawoli.
Chociaż martwy, lecz was tak rozpalę,
Że ruszycie w świat, aby niewolić...
(Na początek lateksową lalę).
No i jeszcze niezliczone zera,
Jeszcze tłum – nas gnębiący – gieroji,
Którym moja wolność tak doskwiera,
Że ją muszą zabrać, lub okroić.
Spuśćcie z tonu, życzliwie wam radzę,
Dość bajeczek waszych, wredne typy!
Zabraliście nam wolność zgromadzeń,
Bo podobno coś w rodzaju grypy
Lata sobie, gdzie ktoś się gromadzi
I zagraża ludziom nieustannie...
Za te bzdury niech was lud osadzi
W dożywotniej – łotry – kwarantannie.
Choć nie będzie mnie wtedy na świecie,
Lecz przylecę z nieba spojrzeć czasem
Jak posiłki aresztanckie jecie
(Oczywiście nie zdejmując masek!)
I to wszystko. Jeszcze nie odchodzę,
Lecz spisałem już ostatnią wolę.
Teraz won stąd kanalie! Na drodze
Swej spotykać dobrych ludzi wolę,
Komentarze (18)
Ostro i w tuwimowskim tonie...
Gratuluję super nastroju i samooceny. Teraz nie wiem
czy jako pewien rodzaj adwersarza mam teraz jak
przystało na opisywanego kanalię iść precz by tak
posągowej postaci nie naruszyć i nie przysporzyć swoją
obecnością o jakieś niemiłe odczucia. W końcu są
taborety i lepieje którzy wiedzą lepiej i którzy
jedynie mają rację w swojej przemądrzałości i
monstrualnym ego. Ale nie będę dalej rozwijał swoich
uwag. Po prostu tak jak Ty zostawiam plusa za wiersz
ale nie za przekaz.:))
mam podobne myślenie ...
Testament bardzo Poetycki i prawdziwy w emocjach. Ujął
mnie przekazem.
Pozdrawiam Michale.;)
Jeśli masz takową moc i wolę
co nam czytaczom zostaje?
Czy czekać na sprawdzenie słów tu rzuconych, czy już
zaczynać płakać
- mamo, ja się boję...
Dziękuję za odwiedziny.
anna - nie masz racji. To nie jest pytanie tylko
zdanie oznajmujące "(...) przylecę z nieba spojrzeć
czasem, jak posiłki aresztanckie jecie."
Jeszcze babie lato zaczaruje, jeszcze święta przed
nami... i oczywiście Kropla podziękuje za korektę
Tobie i Ani:) Miłego dnia Michale:)
Mocne i gorzkie. Pozdrawiam
Też z przyjemnością bym wszystkich z podłości
rozliczyła. Udanego weekendu.:)
/nicdobrego/ fajne
/zgodnie zgodnie/ celowo?
To zabawne, że większość ludzkości, wbrew zasadom,
widzi się tylko w niebie...
Pozdrawiam :)
Mnie też to wkurza.
Ubrali nas w maski, w ryzy wzięli.
A ten testament- dobra może być.
Tylko o odchodzeniu zapomnij.
Jeszcze nie czas- nie biorą.
No i wylałeś swoją złość w fajnie napisanym
testamencie. Masz Rację, źle się dzieje, chociaż w
Australii podobno jeszcze gorzej. Pozdrawiam.
Ciekawy przekaz wiersza, skłania do zadumy i
refleksji. Puenta z nutką uśmiechu. Pozdrawiam
serdecznie
z rozbawieniem przeczytałam testament jadowity,
ostatnią wolę,
z nią sole życia i swawole:))
pozdrawiam z rana:))
Jak posiłki aresztanckie jecie?- krukowi oka nie
wykole, choćby przedtem krakał ile się da...