Marcowe po lesie wędrowanie
Lesie, lesie pachnący olejkiem
świerkowym!
Pomyślałem sobie odwiedzę twe włości.
Przechodziłem obok w ten dzionek
marcowy,
Zajdę, myśl przemknęła, sprowadzę ci
gości.
Kiedyś, lata temu byłem tutaj co dnia.
Wdychałem ożywcze, tak przeróżne wonie.
Nie zrażała mnie nawet noc ciemna i
chłodna.
Przychodziłem do ciebie, brałem patyk w
dłonie,
Deptałem pajęczynę twych błotnistych
ścieżek,
Czasami piaszczystych, czasem mchem
porosłych.
Patrzyłem jak puszysty pokrywał cię
śnieżek.
Jesienne malowanie, skwar letni, śpiew
wiosny
Dla pokarmu spragnionych zmysłów moich
były
Ambrozją, balsamem, kosmiczną
pieszczotą.
Twe bajeczne korzenie, konary zakryły
Skarby – byłem pewien –
cenniejsze niż złoto.
Teraz cię odwiedzam starszy i zmęczony,
Na chwilę chcąc z miejskim rozstać się
hałasem.
Wśród ulic, chodników nieco zagubiony,
Chciałbym znów, jak dawniej, zobaczyć cię
czasem.
Pokazać pagórki, strumyki dzieciakom,
Powalone drzewa, błota, jamy, rowy,
Kolorowym chciałbym przypatrzeć się
ptakom.
Po to tu przyszedłem w piękny dzień
marcowy.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.