Mary z Akacjowej
Opowieść ta ma swój początek
Na Akacjowej cztery.
Gdy słońce żegna ten zakątek
Pojawia się Piękna Mary.
Wychodzi z bramy swej kamienicy
Prosto w zmierzch granatowy
I spaceruje po ulicy
Jak kot, co rusza na łowy.
Oczy jak gwiazdy ma i jak sny
I włosy czarne jak grzechy,
Marzą panowie smutni,by
W ramionach jej zaznać pociechy.
Stukot obcasów na Akacjowej
Głuchym niesie się echem,
Witajcie dziś u Mary-Królowej,
Upijcie się jej uśmiechem!
Weź monet złotych garść, nie zwlekaj,
Mary to złota dziewczyna,
Na Akacjowej na ciebie czeka
Z kielichem rozkoszy i wina.
Mary ma klucz do Raju bram
Choć duszę ma z piekła rodem,
Niech się przekona każdy sam
Jak pachnie jej ciało młode.
Wiatr pieści akacji gałązki
Jak Mary swego wybranka,
Kolczyki, koronki, podwiązki,
Mary, Bogini, Kochanka!
A gdy zostawała już sama,
Tak było zimą i latem,
To gawędziła z księzycem jak dama,
Że kiedyś wpadnie na herbatę.
Aż w pewną noc granatową,
Taką jak serce Mary ciemną,
Ktoś nowy przybył na Akacjową.
Szepnął: maleńka, chodź ze mną...
"Samotni jesteśmy oboje,
Chociaż wśród ludzi przecież
Raźniej nam będzie we dwoje
Akacje i w moim są świecie."
Poszli bez słowa przed siebie
A rano wieść gruchnęła,
Słońce zdziwione stało na niebie
- Dziś Piękna Mary zniknęła!
Szumem akacji płacze ulica,
Nikt Mary nie widział więcej...
...Idą na spacer w stronę księżyca
Dziwka i Śmierć pod ręce.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.