Matka Nadzieja...
*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Od spojrzeń wyblakłe oczy,
od dotyku opadłe ramiona...
Co noc w blasku księżyca kroczy
Matka nadzieja_ zmartwiona
Przez wieki przyglądała się wojnie
jaką dobro ze złem przegrywa...
Dziś zasnąć nie umie spokojnie...
I tylko krwawe stopy obmywa.
Świat trzymała w swej dłoni,
szepcząc mu tysiące słów,
ogrzewają tysiącem oddechów...
Lecz dziś jest na to zapózno
.... za dużo w nim ludzkich grzechów..
I tylko czeka na cios ostateczny
gdy zło w srebrne serce dobra wymierzy..
Ona wyrzuci swój nimb prawdy,
i tak nikt w niego nie wierzył.
A sama kładąc swe ciało na torach...
czeka na zakończenie.
I wie ze nie będzie bolało..
To jedynie ukojenie....
Nie będzie bolało jak boli ją dzisiaj
nienawiść do świata
nienawiść do życia.
*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.