MGŁA I PLEŚŃ
Już drzewa szczytują; tylko patrzeć a będą
nagie
w swym bezlistnym wyuzdaniu.
Parki zmieniają klientelę.
Menelstwo ustępuje miejsca rozwydrzonym
wagarowiczom.
A wieczory należ będą do par wulgarnie
oblepiających zarośla.
Mży.
Też mżę.
W tym czasie gdzie każdy liść i
chropowatość kory
kochanką jest.
Piję wilgoć twoich rąk wypatrując słońca,
które
zawzięcie zasłania okna.
Jednak i spod przegniłych okiennic
prześwituje
czasem jakieś spojrzenie. Na prawdę do tej
kory
przytulam się całym ciałem. Nigdy nie mam
jej dość.
W krzakach prześwitują gdzieś czyjeś
nogi.
Nie są twoje.
Zostawiam je.
Mgła i pleśń. Cichy urywany szloch.
To już.
Tylko nagie bezczelne drzewo gdzieś w
oddali
śmieje się... .
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.