midnight
O północy zapłonęło światło.
W innym świecie zwykłam budzić się.
Z nieba nieprzerwanie biel,
Pochłania więcej mnie.
Jak cudownie,przez moment,
być królową śniegu...
Nocy mniej i bliżej narodzin
świtu.
Cisza ukochaną nocy,odejścia
nie przeoczy.
Budzą się do życia,dźwięki
uśpione kiedyś.
Następna godzina.Dalej
tkwie w puchu,chłód,
za szybą wydaje się bliski...
I więcej rozpalonych okien.
Było tak spokojnie.
Celebruję śmierć nocy,
zaraz narodzi się nowy dzień...
gdzieś po północy,w bezsenności, przy narodzinach świtu i śmierci nocy
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.