między oddechem
przed zaśnięciem twoje usta znaczą każdy
skrawek mojego ciała
dotyk nie pozwala uciec najmniejszemu nawet
drżeniu
przytula mnie miękkość twojego uśmiechu
koją zakola ramion
i gaszą pragnienie ucieczki
niewypowiedziane słowa
nadają sens naszemu byciu
i niecierpliwią krótkością trwania
ponaglane rytmem głosek
i oddechem jeszcze wspólnym
tuż przed świtem
budzisz mnie cieniem powiek
i zamykasz złudzenia
bliskością
bezgłośna modlitwa
odbija się od ściany
i klęka między oknem a płaczem
ginie czas
w samogłoskach rozpaczy
topi się nadzieja
przyszłych uniesień
na chwilę jesteś
Komentarze (2)
Pozdrawiam. Podoba mi się. :)Piękna refleksyjna
liryka:)
ciekawy klimatyczny wiersz pozdrawiam