Miłości!
Miłości!
W którym kącie mego domu się ukryłaś?
Gdzie rodzinny ogień ciepła twego?
Gdzie wieńce które z twych kwiatów Zycie
wyplata?
Przez los umartwiona,
W gruzie przeszłości
Szukam odpowiedzi przez te wszystkie
lata.
Wśród palety zapachów wódki,
Wśród krzyków przeraźliwych,
Przekleństw, bójek, strachu następnego
dnia
O prawdziwe dzieciństwo wołam.
O okrutna!
Nie mogłaś pozostawić po sobie jedynie
pustki?
Dziecinne jeszcze me ciało
Pełnego oblicza bólu dostępowało
Gdy w sąsiedztwie od pasa zadanych ran
Strumyczkiem słonych łez się zalewało.
(Tak mojej kochanej matuli furii stan
Na grzeczną i roztropną dziewczynkę
wychować chciał)
Lecz gdy te same ręce,
Które w imię rodzicielstwa
Narzędzie kary trzymały,
W szponach objęć więziły
A usta palące pocałunki składały
Dziecka małe serduszko
Już krzywdy zapominało i dalej kochało.
Tak bardzo w Miłość wierzyć chciało.
***
Mała polana wśród drzew zieleni,
A na jej uboczu Ktoś.
Krwią rece sobie oblał.
Pociął także dusze i własne serce
zmiażdżył.
Wnet żywo czerwony strumyk w dół
popłynie
Który Kogoś szczerą nienawiść ze swiatem
spaja.
Gdy księżyc złowrogim okiem na dachy domów
patrzy
Nie jest sam… jest z nim Ktoś.
Obaj odepchnięci do nocy czasu.
Jeden nie wiem co to Miłość a
drugi…
Przez los umartwiony,
Przez gruzy przeszłości
A budowli nienawiści teraźniejszości
Wyzbył się iluzji o istnieniu miłości.
Komentarze (1)
Milosc nie jedno ma imie...niestety!