Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Młodzieńcza miłość - roz. XL


Pozdrawiam Was kochani i pięknie dziękuję, za miłe i ciepłe w treści komentarze. Przepraszam że tak mało komentuję, ale sporo czasu mi zabrało napisanie, tego ostatniego rozdziału mojego opowiadania. Jestem ciekawa, Kto z Was przewidział zakończenie:)




Smutne to były dni i bardzo trudne dla Elżbiety – jakby nie było, przeżyła z Zenkiem ponad dwadzieścia lat. Nie należały co prawda do najszczęśliwszych, ale dla niej to już przeszłość. Teraz liczyło się tylko to, że z tego toksycznego związku, pozostał jednak malutki okruch szczęścia – Ania. Minęły dwa lata. Ela nieuchronnie, zbliżała się do sześćdziesiątki. Postanowiła że jak tylko dożyje, odprawi te okrągłe urodziny w szerszym gronie i nie jak zazwyczaj w domu. Daleko nie musiała szukać czegoś stosownego, ponieważ mieszkała w bardzo specyficznej kamienicy, gdzie oprócz niej i jednej prywatnej rodziny, mieściły się same kancelarie adwokackie, a w suterynie tegoż budynku, znajdowała się mała knajpka. Wystarczyło tylko uzgodnić termin z właścicielem i czekać już wyłącznie, na ten konkretny dzień, czyli 18 maja (to też data urodzin, naszego śp. papieża Jana Pawła II). Został już tylko tydzień, do zaplanowanej i zapiętej na ostatni guzik imprezy. Elżbieta zaprosiła sporo osób z kręgu swoich znajomych, a także takich, których znała tylko wirtualnie. Właśnie między nimi był pewien pan, któremu Ela nie była całkiem obojętna. Kiedy zaczęli schodzić się goście, impreza zaczynała nabierać rumieńców. Było troszkę nietypowo, bo coś w rodzaju samoobsługi (jeśli chodzi o gospodarzy). Poczęstunek sukcesywnie przynoszony z domu, a i obsługa raczej rodzinna, czyli Ela i jej najbliżsi. Nie przeszkadzało to jednak ani zaproszonym gościom, ani też solenizantce i jej rodzinie. Jubilatka była niezłą organizatorką, więc i zadbała o wszystko z zegarmistrzowską wręcz precyzją. Wszyscy bawili się świetnie, zaś jeśli chodzi o alkohol, spożywany był w minimalnych ilościach, a więc z pełną kulturą. Było wesoło i nastrojowo a czas tak szybko mijał, że nawet nikt się nie spostrzegł, jak minęła godzina dwudziesta druga. Część osób a zwłaszcza Ci przyjezdni, postanowili już opuścić imprezę – mieli zarezerwowane pokoje gościnne. Została tylko mała grupka, która resztę wieczoru spędziła już raczej na pogaduszkach. Wszystko poszło zgodnie z planem i można było powiedzieć, że sześćdziesiąte urodziny Elżbiety, udały się w 100 procentach. Minęły dwa tygodnie. Po urodzinach już ani śladu, ale wspomnień po nich, nikt nie odbierze. Pozostało też sporo zdjęć, które całe lata będą przypominać te niezapomniane piękne chwile. Miała też do dyspozycji filmik który nakręcił Bogdan, a który to nieco był nią zainteresowany. Korespondowali nawet z sobą mailowo, rozmawiali przez telefon, a i powolutku zawiązywała się między nimi nić porozumienia czy też sympatii, jaką nawzajem darzyli się. Po jakimś czasie a konkretnie gdzieś po miesiącu, Elżbieta postanowiła zaprosić do siebie Bogdana. Kiedy oznajmiła mu tę propozycję, był zachwycony. Termin przyjazdu uzgodnili już razem, bo każde z nich miało jeszcze jakieś sprawy do załatwienia. Zostały dwa dni, do przyjazdu gościa. Ela z jednej strony cieszyła się że ją odwiedzi, zaś z drugiej miała już tyle przykrych doświadczeń, że nigdy nie była w stanie przewidzieć, czy dobrze robi. Tyle złego już w życiu przeszła a i lat przybyło, ale jakoś nie potrafiła wyciągać wniosków - wciąż była tą samą głupią i naiwną dziewczyną z młodości, choć o wiele starszą. Chciała w sobie coś zmienić, nawet modliła się o to, ale jakoś jej to nie wychodziło - taki już miała charakter i nie przemawiały do niej żadne argumenty. Była też świadoma swoich błędów za które płaciła niemal całe życie, ale jakoś nie potrafiła tego przezwyciężyć. Został już tylko jeden dzień, do przyjazdu Bogdana. Mieszkanie posprzątane, poczęstunek w zasięgu ręki a i ona sama przygotowana mentalnie, a i wizualnie również. Kiedy nadszedł już ten moment i kiedy to w każdej chwili mógł się zjawić, postanowiła wyjść przed dom i tam go przywitać. Tyle co zeszła i otworzyła drzwi, zobaczyła jak nadjeżdża.
Kiedy wysiadł już z samochodu, przywitała się z nim i zaprosiła do siebie. Początkowo oboje byli trochę spięci, ale po niedługim czasie zaczęła się dość intensywna rozmowa, a tematem przewodnim były oczywiście urodziny. Elżbieta przygotowała dość uroczystą kolację przy świecach, którą zupełnie zaskoczyła Bogdana - nie spodziewał się tak miłego i romantycznego przyjęcia, ale w pełni był usatysfakcjonowany. Spędzili miłe popołudnie i część wieczoru, po czym pożegnał się – miał zarezerwowany pokój, w pobliskim pensjonacie. Umówili się na następny dzień przed południem, ponieważ w godzinach popołudniowych, musiał już wracać do siebie (dzieliła ich, dość spora odległość). Kiedy już wyjechał, zastanawiała się czy warto to ciągnąć dalej. Dużo o tym rozmyślała i w sumie nie podejmowała, żadnych pochopnych decyzji. Minęły dwa tygodnie. Elżbieta czekała na telefon od Bogdana i właściwie to trochę za nim tęskniła. Nie bardzo podobało jej się to uczucie tęsknoty, bo dobrze wiedziała co ono zwiastuje. Nim zadzwonił, serce waliło jej jak młotem i właściwie była już pewna, że znowu jest zakochana. Z tego co usłyszała od niego (może nie dosłownie), ale wywnioskowała że i on czuje to samo. Był starszy od niej o osiem lat i nawet miły i uczynny, ale nie podobało jej się, że znowu trafiła na kogoś, kto przychodząc w gości po raz pierwszy, przychodzi z pustymi rękami. Już sama nie wiedziała, czy trafia rzeczywiście na samych skąpców, czy też to ona na nic nie zasługuje. Przykro jej było, że potrafiła przywitać go wystawną kolacją (choć sytuację finansową miała nie do pozazdroszczenia) a on nie potrafił ofiarować czegokolwiek, żeby było jej miło. Należała do osób honorowych, a taka cecha jak skąpstwo, była jej obca. Lubiła kogoś obdarować prezentem i sprawiało jej to radość - szkoda, że trafiała w życiu na samych takich, co to węża mieli w kieszeni. Mijały tygodnie, a ona pomimo wszystko i na przekór sobie, coraz bardziej była zakochana - miała nadzieję, że może źle odebrała jego intencje. Póki co, życie toczyło się dalej a jej sytuacja bytowa była coraz gorsza - brakowało jej, co dwutygodniowego dofinansowania Zenka. Rachunki za mieszkanie, a raczej za elektryczne ogrzewanie były tak wysokie, że gdyby nie Ania, to chyba umarłaby z głodu. Była zmuszona oglądać się za jakimś innym tańszym mieszkaniem, bo to w którym mieszkała, przestało już być na jej kieszeń. Przeglądała sporo ofert, przeważnie w gazetach, aż wreszcie coś znalazła - niby nie tanie, ale przynajmniej ogrzewanie nie było na prąd. Ponieważ miała już w tej kwestii spore doświadczenie, więc nie trwało to długo, a była już na nowym miejscu. Tym razem zamieszkała w mieście, w którym to urodziła się, czyli w Bielsku - Białej. Okolica piękna, widok z balkonu na góry, a samo mieszkanie tylko pomarzyć - niestety, ona je tylko wynajmowała. Niby było jej trochę lżej, jeśli wziąć pod uwagę wszystkie opłaty, ale i tak ledwo wiązała koniec z końcem. Pewnego dnia, kiedy to rozmawiała z Bogdanem przez telefon i skarżyła się, że ledwo daje radę z opłatami, on zaproponował jej coś, czego w życiu by się po nim nie spodziewała. Zasugerował, że może przeprowadziłaby się do jego miejscowości, a on jej we wszystkim pomoże (finansowo również) no i będą bliżej siebie. Nie dowierzała własnym uszom, ale taka była prawda. Zgodziła się na takie rozwiązanie, a on zabrał się za szukanie dla niej, odpowiedniego mieszkania. Nie trwało to długo, a cel był już osiągnięty. Minął zaledwie rok w Bielsku, a ją znowu czekała przeprowadzka. Bogdan obiecał, że jak tylko nadejdzie ten dzień, przyjedzie do niej i we wszystkim pomoże. Jak obiecał, tak i zrobił. Nie minęły cztery godziny, a Elżbieta znalazła się w obcej dla niej miejscowości i daleko od swoich stron. Nie przywiązywała już wagi do tego że jest w zupełnie innym województwie, ale teraz ważniejsze dla niej, były inne priorytety. Cieszyła się, że będzie blisko Bogdana i że będzie mogła w każdej sprawie na niego liczyć. Mijały dni, a on był rzeczywiście pomocny, na każde wezwanie i o każdej porze. Miał nawet poważne zamiary (ślub), choć Eli na tym nie zależało. Była szczęśliwa, zakochana i pełna nadziei i to w sumie jej wystarczało. Niestety, nie było jednak tak różowo. Bogdan co prawda był dobrym człowiekiem, bardzo uczynnym, można było na niego liczyć, ale nie w kwestii finansowej (jak obiecał). Nie pomyliła się co do niego że to następny kutwa, choć wolałaby się mylić. Mieszkała już tam jakiś czas, znali się jeszcze dłużej, a nie zaprosił jej nigdzie, nie kupił jednego złamanego kwiatka, a o obiecanej pomocy finansowej nie było nigdy mowy. Okazał się też strasznym egoistą i kimś, kto uwielbiał być w centrum zainteresowania - jednym słowem, ubóstwiał wręcz, jak go wychwalano. Miał jeszcze dwie cechy, których Ela nie znosiła - lubił obściskiwać napotkane przypadkiem znajome mu kobiety i wtedy Elżbietę traktował jak śmiecia (nawet jej nie przedstawiał). Oprócz wymienionych już wad, był też zupełnym przeciwieństwem dżentelmena - dla Eli było to niepojęte jak na człowieka starej daty, z pewnym wykształceniem i umiejętnościami i poniekąd z ogładą towarzyską. Reasumując, bardzo ale to bardzo się na nim zawiodła. Ania z zięciem którzy zdążyli już go poznać, nie chcieli z początku uwierzyć w to, co Ela o nim opowiadała. Z czasem wszakże, przekonali się na własnej skórze. Nie było innego wyjścia, jak wracać na Śląsk. Elżbieta nie wiedziała jednak w jakim mieście szukać następnego mieszkania do wynajęcia, ale zadecydował tu niejako zbieg okoliczności, czyli operacja kolana Ani (miała odbyć się w Żorach). Obie, a nawet wszystkie trzy (Ela, Ania i Amelka) zadecydowały że będą to Tychy. W tydzień uporały się ze wszystkim, a Ania po operacji spędziła u mamy około pół roku, zanim wróciła do siebie do Anglii. Elżbieta mieszka tam do dziś i czasami czuje się bardzo samotna. Ela, a właściwie Irena (bo tak na prawdę ma na imię) uwielbia pisać wiersze, a także i prozę. To już koniec perypetii głównej bohaterki i jej nieciekawej życiowo historii.


K O N I E C

autor

Isia05

Dodano: 2017-04-01 02:12:50
Ten wiersz przeczytano 1380 razy
Oddanych głosów: 32
Rodzaj Bez rymów Klimat Refleksyjny Tematyka Życie
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (38)

mariat mariat

I kawał życia kilku osób, kawał różnych historii.
Powiem Isiu tak - świat dlatego jest ciekawy, że
właśnie tak różne są charaktery ludzkie. Jedni
łatwowierni, inni szukają tylko towarzystwa do zabicia
chwili tu i teraz, w dodatku jak najmniejszym kosztem.
Kobiety, przeważnie szukają stałego oparcia, ale gdzie
go mają znaleźć jak mężczyzn jest mniej na świecie,
więc żeby troszkę dłużej myślały, to wysnułyby taki
wniosek - skąd ten mężczyzna? Z cudzego domu, od innej
kobiety i dzieci czy samotny / wdowiec - kawaler.
Jeśli nie zadają sobie tego pytania, a na ślepo lecą,
to potem tak mają. Czują się oszukane.

GabiC GabiC

Refleksyjna, smutna, ciekawa proza.
Przeczytałam jednym tchem. Miłego wieczoru Isiu
życzę. Dziękuję bardzo!!!
Pozdrawiam serdecznie:)))

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

Tak przeczuwałam, że Elę coś łączy z Autorką ;)
Przeczytałam z zaciekawieniem!
Pozdrawiam Isiu :)

wandaw wandaw

Isiu pieknie czekam na ciag dalszy
Pozdrawiam serdecznie Zyczę miłej niedzieli

bielka bielka

Myślę, że mierzysz ludzi swoją miarą. Pierwsze
spotkanie dało już do myślenia, cóż:(
Pozdrawiam:)

Iris& Iris&

Witaj Irenko!
Dziś nie będzie komentarza
https://youtu.be/Qzl4pgWmXKE

Pozdrawiam niedzielnie i uroczego dnia:)

smutnyanioł smutnyanioł

Powtórzę za Ziu-ką.pięknie piszesz
Isiu........Pozdrawiam serdecznie:)

ewaes ewaes

Bqrdzo osobiste opowiadanie...przeżyłaś sporo( a ja
czasem sie utozsamialam) teraz juz tylko moze byc
lepiej :) czego z calego serca zycze :*)

Kropla47 Kropla47

Pięknie piszesz Isiu...Serdecznie pozdrawiam :}

krzychno krzychno

Już mi kiedyś przez myśl przeleciało ,że piszesz
niejako osobistą relację.Zbyt dokładnie i ciekawie to
ujmowałaś tak jak dzisiaj :) Pozdrawiam serdecznie:)

karat karat

Bardzo ładnie,ciekawie prozą!
Pozdrawiam!

loka loka

Bardzo ciekawie piszesz.Tak jak Wena,czytałam jednym
tchem.Pogratulować talentu.Pozdrawiam serdecznie i
dziękuję.

Turkusowa Anna Turkusowa Anna

To mnie Isiu zaskoczyłaś... Życie pisze różne
historie, życzę Ci,żeby teraz napisało Ci taką z happy
endem :)

_wena_ _wena_

No i wyszło szydło z worka :))
Przeczytałam jednym tchem i muszę przyznać, że mile
mnie zaskoczyłaś zakończeniem opowiadania opartego na
faktach i opisie osobistych przeżyć. W życiu człowieka
najważniejsze jest zdrowie a cała reszta to dodatki do
niego. Każdy ma prawo kochać i być kochanym, z
miłością różnie bywa a serce nie chce być kogokolwiek
sługą.
Isieńko, serdecznie pozdrawiam i życzę udanego
weekendu :)

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »