Młodzieńcza miłość - roz. XXXV
Pozdrawiam kochani i życzę, miłego
niedzielnego popołudnia. Dziękuję też
pięknie, za sympatyczne komentarze i
głosiki. Zapraszam do kolejnego rozdziału,
mojego opowiadania:)
Rozdział XXXV
Minęło już kilka tygodni po nieszczęsnym
pożarze i czas, w którym to Elżbieta
podjęła ważną dla siebie decyzję. Z uwagi
na to, że Ania wyjechała a mieszkanie jest
zbyt duże jak dla jednej osoby, postanowiła
wyprowadzić się i wynająć coś mniejszego, a
najlepiej w innym mieście. Zabrała się więc
do szukania nowego lokum, a najlepszym
wówczas źródłem takich ogłoszeń, były po
prostu gazety. Kupiła ich trochę i zaczęła
intensywnie szukać. Nie trwało to długo
kiedy trafiła na coś, co bardzo ją
zainteresowało – ciekawa była tylko ceny,
której przy ogłoszeniu nie podano. Nie był
to jednak problem, bo udostępniono numer
telefonu. Nic nie stało więc na
przeszkodzie, żeby zadzwonić i zapytać.
Okazało się, że mieszkanie jest wolne i
dostępne od zaraz, a cena nie jest
wygórowana. Umówiła się z właścicielami na
następny dzień i wyruszyła w drogę. Czekała
ją dwugodzinna jazda autobusem, ale za to
bezpośrednia i z pięknymi widokami po
drodze. Kiedy już tam dotarła (a nigdy
jeszcze nie była w tym mieście), bardzo
spodobał jej się Rynek – był wyjątkowy.
Jeśli chodzi o mieszkanie, również było ok,
a żeby było już pewne - wpłaciła zaliczkę
(oczywiście za pokwitowaniem). Kiedy
wróciła do domu, trochę odpoczęła i zaraz
zabrała się za pakowanie. Nie zajęło jej to
wiele czasu (miała już wprawę). Po trzech
dniach, była już na nowym miejscu – wtedy
dopiero powiadomiła córki, o zmianie
miejsca zamieszkania. Obie nie ukrywały
zdziwienia, jak również podziwu dla matki,
że sama sobie ze wszystkim poradziła. Nie
zrobiła tego z jakichś tam nieprzemyślanych
pobudek, lecz chciała zaoszczędzić im
niepotrzebnych wydatków (zwłaszcza Ani,
która w Polsce nie mieszkała), a także
organizowania wolnego czasu, którego i tak
zbyt wiele nie miały. Nieco później jednak
się przyznała, że już przy samej
przeprowadzce pomagał trochę Zenek, który
także przewoził część rzeczy swoim
samochodem (co prawda służbowym), ale miał
na to pozwolenie od szefa. Tak więc z Bożą
pomocą wszystko dobrze się skończyło i
zostało tylko, rozlokowanie na nowym
miejscu. Teraz już nie musiała się
spieszyć, więc powolutku rozpakowywała
swoje kartony, a ich zawartość umieszczała
w odpowiednich dla nich miejscach. W sumie
nawet polubiła te przeprowadzki, bo w ogóle
lubiła zmiany, a i porządek siłą rzeczy,
miała przy okazji. Układała, przekładała,
myła i odkurzała od świtu do nocy, aż
wreszcie mieszkanie przybrało taki wygląd,
jak sobie to wszystko obmyśliła. Za
niespełna dwa tygodnie, swoją wizytę
zapowiedziała Amelka z zięciem i wnuczkiem,
z czego Elżbieta bardzo się ucieszyła.
Martwiła się jednak o Anię, która ostatnio
w ogóle się nie odzywała - było jej to
podejrzane. Kiedy ostatnio z nią
rozmawiała, Ania o wiele rzeczy wypytywała,
które miały związek z miastem i adresem,
ale tak do końca Ela jej tego nie
zdradziła. Nic innego Eli nie przychodziło
do głowy, jak tylko to, że Ania też chce
zrobić matce niespodziankę, przylatując do
Polski. Swoimi sposobami i poniekąd
niezawodną pocztą pantoflową dowiedziała
się, że rzeczywiście Ania nosi się z
zamiarem, odwiedzenia mamy na nowym
miejscu. Wiedziała już teraz wszystko co
chciała wiedzieć, a nawet konkretny dzień
przyjazdu. Bardzo się cieszyła z jej wizyty
i była z tego powodu, bardzo
podekscytowana. Kiedy nadszedł ten dzień,
Eli nie wiedzieć czemu wszystko wylatywało
z rąk, a kiedy brała prysznic, złapał ją
tak straszny ból w klatce piersiowej, że
pomyślała że to zawał. Musiała szybko
skończyć tę kąpiel i równie szybko się
powycierać. Jak na zawołanie, do drzwi
zapukał właściciel mieszkania, który
przyszedł o coś zapytać. Ela ucieszyła się
z jego wizyty i poprosiła aby zadzwonił po
pogotowie, bo bardzo źle się czuje.
Oczywiście zaraz zadzwonił, a za niecałe
pięć minut była już karetka na sygnale.
Zawieziono ją prosto na SOR, gdzie
przeprowadzali jej szereg różnego rodzaju
badań. Byli przy tym wszyscy bardzo mili i
kompetentni - trwało to, około trzech
godzin. Niby było już lepiej, a dla
pewności chcieli ją zostawić na oddziale,
aby przeprowadzić jeszcze więcej badań.
Wtedy to Ela uprzytomniła sobie, że
przecież jedzie do niej Ania i nie dość że
zastanie zamknięte drzwi, to nawet nie zna
dokładnego adresu. Zrobiło jej się tak
przykro, że aż się rozpłakała. Wszyscy
którzy nieopodal stali, nie ukrywali
zdziwienia - wtedy to Elżbieta opowiedziała
o rychłym nadejściu córki, która właśnie do
niej jedzie. Lekarz który raczej był
przeciwny wyjściu Eli do domu, po długim
namyśle, wreszcie się zgodził (zrozumiał
niecodzienną sytuacje). Poprosił nawet
jednego z ratowników, żeby odwiózł ją do
domu. Ela była już szczęśliwa i nawet
nieźle się czuła. Kiedy tylko przekroczyła
próg, usłyszała dźwięk telefonu
(stacjonarnego). Była to Ania która już
dotarła, ale nie znając dokładnie adresu,
zatrzymała się na Rynku przed kościołem.
Kiedy Ela podniosła słuchawkę i zapytała –
słucham, Ania nieśmiało (nie mając pojęcia,
że mama wie o jej przyjeździe) opowiedziała
– Mami, ktoś czeka na ciebie przed
kościołem – Na te słowa, Ela zdziwiła się i
zapytała (nie dając nic po sobie poznać, że
wszystko wie) – A kto na mnie czeka? – Ja –
nieśmiałym głosem odpowiedziała. – Jak to
ty, a skąd się tu wzięłaś? – Przyjechałam
do ciebie. Ela nie mogła już powstrzymać
łez, tak strasznie wzruszyła ją ta cała
sytuacja. Odpowiedziała tylko – Już do
ciebie idę kochanie. Na Rynek miała rzut
beretem, więc była tam w trzy minuty. Nie
było końca przytulania, jak również i
płaczu. Kiedy dotarły do domu, Ela
przyznała się do wszystkiego ale i Ania już
również podejrzewała, że mama o wszystkim
wiedziała. Teraz tylko opowiedziała córce,
jak to wylądowała na Oddziale Ratunkowym z
podejrzeniem zawału, ale że już wszystko
dobrze. Obie były tak zmęczone, a przede
wszystkim od niebanalnych wrażeń jakich ten
dzień nie szczędził, że prawie że zasnęły
przy kolacji.
Komentarze (17)
z przyjemnością przeczytałam i czekam co dalej
miłego dnia Irenko :)
Ładnie poprowadzona życiowa proza. Widzę Isiu że
piszesz z coraz większą wprawą..
Pozdrawiam :)
kocham pozytywne zakończenia .. w przeciwnym razie
jest chwila wzruszenia ..i łezka płynie ..
dobrze,że jak na razie wszystko dobrze się zakończyło
serdeczności:)
dobrze, że zakończenie pozytywne, tekst wciągający,
pozdrawiam Irenko :)
Bardzo ładnie prozą! Pozdrawiam!
Dobre zakończenie,po tym wszystkim.Czekamy na ciąg
dalszy.Pozdrawiam serdecznie:)
Wspomnienia z poprzednich części wróciły i kolejne
losy bohaterów mnie pochłaniają.
powiem,że się wciąga
przy opowiadaniu,
pewnie noc kobietki
spędziły na gadaniu:)
Pozdrawiam:)
Optymistyczne zakończenie, ale
jakie będą kolejne przygody?
Zobaczymy.
Miłego wieczoru Isiu:}
Jak dobrze, że wszystko dobrze się skończyło
Pozdrawiam Isiu:-)
Peelka ostatnio miewa wiele niespodziewanych "przygód"
życiowych.
Pozdrawiam Isiu :)
Pięknie Pani pisze
ciekawie piszesz
Isiu jak zawsze z ogromną przyjemnoscia przeczytałam i
czekam na dalszy ciąg tej historii
Pozdrawiam serdecznie :)