O mnie
Urodzony w sierpniu pod znakiem lwa
Dziewiętnaście lat już na tym świecie
trwam
Uczony w młodości zasad współżycia
I uprzejmości i zębów swych mycia
Trafiłem do szkoły tej podstawowej
Mieściła się ona w chatce wiekowej
Na strychu tej chatki przykryte kurzem
Leżały książki i małe i duże
Książki te ładne a ja ich ciekawy
Więc kiedy pani spijała swe kawy
Szedłem do góry i bardzo cichutko
Znosiłem te książki pod swoją kurtką
Pani spokojnie smaczne kawy piła
A mi ciekawość książek się zrodziła
Wcześniej się jeszcze bawiłem w doktora
Przynajmniej z Kariną nie była to zmora
Ogólnie zwiedziłem trzy podstawowe
Jedno gimnazjum nie tak pechowe
Jedno liceum jedną uczelnię
Na której już semestr uczę się dzielnie
Trzy podstawówki minęły zwyczajnie
W gimnazjum zaczęło robić się fajnie
Były dziewczyny dwie zaszalałem
Ale dość szybko z nich zrezygnowałem
Był też przyjaciel miał Łukasz na imię
Nigdy nie zapomnę o tamtej zimie
Którą spędziłem ze stadem znajomych
Po nocnych wypadach jak ja umęczonych
Koniec gimnazjum przyszło liceum
Poczułem się jak eksponat z muzeum
„Nie ma co jestem stary”
myślałem
Co dzień nowe zmarszczki widziałem
Później odnowa i sercowe rozterki
Do dziś nie opuściłem żadnej pasterki
„Żyj szybko umieraj młodo
Trumnę zamów sobie dębową”
To moje hasło było w tym czasie
Wielu moich znajomych żyło na kwasie
Dziewczyny już dawno koniec to końców
Dzieci bawiły co nie mają ojców
I ma koleżanka dziecko zrobiła
Nie urodziła bo poroniła
Wtedy o życiu wielkiej kruchości
Przekonały się wszystkie me kości
I nastąpiła w mym życiu posucha
Bo ma dziewczyna wyzionęła ducha
Na mych rękach prawie na środku ulicy
I zabrali ją już prosto do kostnicy
Długo nie mogłem wrócić do siebie
Z nią było dobrze było jak w niebie
Pierwszy raz z bliska śmierć zobaczyłem
Ujrzałem westchnąłem i z bólu zawyłem
Teraz już wracam do normalności
Dalej świadomy życia kruchości
Dwa lata temu ciężko zapomnieć
Ale czasami muszę ją wspomnieć
Lecz niemniej jednak przez to zdarzenie
Bóg zastosował kary wymierzenie
Kara ta była za moje życie
Niegodne proste i płytkie bycie
Teraz już jestem prawdopodobnie
Człowiekiem żyjącym wielce nadobnie
Cholera kogo ja chcę tym zdaniem oszukać
Że kłamię przykładów nie trza nawet
szukać
Jestem gburem samcem i wielkim chamem
A kiedyś myślałem że życia swego panem
Wyrafinowanym i złośliwym niszczycielem
Niezdolny by być czyimś przyjacielem
Burzycielem nadziei niespełnionych
Destruktorem planów poczynionych
Nie mogę się przed czynieniem zła
pohamować
Kiedyś przyjdzie mi za to odpokutować
No i przyszło - studiuję!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.