modlitwa o pierwszej nad ranem...
- ostatniej nocy miałaś koszmary. Przez ścianę słyszeliśmy Twój płacz. - ja nie spałam... - więc czemu płakałaś? - nad swoim życiem....którego mam już serdecznie dość - acha...już się baliśmy, że coś się stało...
Dobry Boże.
Wciąż obiecuję, że napiszę.
Zawsze zapominam.
Byłeś u mnie dziś rano. Słyszałam kroki na
schodach.
Bałam się otworzyć.
Taki bałagan i niepokój we mnie.
Aż strach patrzeć.
Czekałeś długo.
Niemal całą wieczność.
Ale moje serce uparcie pozostało zamknięte
.
Teraz żałuję...
***
Dobry Boże.
Znów chciałeś wejść.
Czekałeś,
ale nie przyszłam do drzwi.
Nawet nie wiesz jak płakałam.
***
Dobry Boże.
Czy jesteś chory?
Cały dzień nasłuchiwałam lekkich jak wiatr
kroków na schodach.
Nie przyszedłeś.
Nie wiem, co robić.
Tyle mroku w moim życiu.
Tyle zła i cierpienia na mojej drodze.
***
...
Myślałam, że przyjdziesz do mnie z bukietem
konwalii,
a przyniosłeś na tacy ściętą głowę mojego
szczęścia
i spojrzałeś głęboko w oczy.
***
Dobry Boże.
Już się nie boję...
proszę...
wejdź,
a ja przygotuję herbatę....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.