Modlitwa potępionych
Wsparte na dłoniach smutki dnia,
różaniec siedmiu czarnych mocy,
jak oddzielony konar z pnia,
tułam swe myśli pośród nocy.
Już tyle razy mierzwił los
poukładane zgrzebnie loki,
dusił w zarodku buntu głos,
prowadził nad przepastne stoki.
Przerwany taniec, zabrzmiał gong,
czas wesprzeć ścianę niepokoju,
podpora tkana z własnych rąk,
stopione potem freski znoju.
Nieczuły wzrok bandażem dni
wypala lodem jutra znamię,
zbryzgana czernią kropla krwi,
bezwstydnie skrywa nagie ramię.
Bezduszną tkliwość sączy z ust,
pieczęć składana na popiele,
jałowa radość schyłku dni,
czas oddać skrzydła nam aniele.
Komentarze (10)
Dziś odkryłam świat Twojej poezji, zachwyt to mało
uderzasz w struny mojej duszy..
To był dobry dzień..
Rytmiczny, dobrze napisany. Pozdrawiam :)
uderza w głębokie struny... dobry, mocny wiersz.
Wiersz pełen ciepła i nadziei,ja zwróciłem uwagę na
dobrane rymy,które mi się podobają, są dobre jak cały
wiersz.
lekkim piórem napisany z klimatem
pomimo smutku - wybawienie
trudny smutny temat wiersza
dobrze napisany:-)
pozdrawiam
Widzę w nim spektakl kąsającego znaczenia, ten co na
szare chwile rozciąga się.
Sprawnie napisany wiersz, o trudnym momencie, w
życiu.
Bardzo mi się podoba:))
Klimatyczny, rytmiczny wiersz. Dobrze się czyta.
Miłego dnia.
Przepiękny wiersz, bardzo dobrze się czytało. :)