Modrość i lazur
Lubię patrzeć na modrość, lazur,
niebieskość z domieszką szarości.
Kolory oczu mojej Żony,
otucha i balsam ufności.
W błękicie nieba jest blask świeży,
jak tęczówki wokół Jej źrenic.
Gdy noc przyjdzie i zasypiamy
wciąż ten blask w mej duszy się mieni.
Drżące chabry schowane w zbożu,
błękitne płateczki wśród kłosów.
Jej oczy bławatki niebieskie
błyszczą ukryte w oprawie włosów.
Z uśmiechem piszę kilka rymów,
choć czasem spotkam w oczach burzę.
Szarość zmienia się w chmurny granat
i na pogodę czekam dłużej
(normalnie, zwyczajnie jak w życiu).
Komentarze (34)
Miloscia pisany. Z przyjemnoscia czytalam .
Pozdrawiam:)
dbaj, by te oczy nigdy nie przechodziły w chmurny
granat
Pięknie,miłością pisany wiersz.Jak miły taki błękitny
porane.Niech te oczy są zawsze uśmiechnięte
.Pozdrawiam.
Januszu Krzysztofie, nie irytuj żony, to będziesz
spoglądał jedynie w lazur :)
Pozdrawiam czwartkowo.