O moim szczęściu opowiem ptakom...
To temat na kolejne warsztaty recytatorskie. (Podobno to cytat z jakiegoś wiersza – nie znam.)
Jestem szczęśliwy i to jest moją radością i
siłą!
Jestem szczęśliwy, choć tyle kłopotów się
na mnie zwaliło.
Jestem szczęśliwy, bo nie tak, jak wielu
moich sąsiadów
Bez zadyszki wciąż latam po schodach w górę
i na dół.
Jestem szczęśliwy, bo żyję na zmianę rządu
nadzieją...
Komu to mam opowiedzieć? Ludzie mnie nie
zrozumieją.
Będą szeptać po kątach, że cieszę się, choć
nie mam z czego,
Co może świadczyć, że w głowę coś mnie
stuknęło ciężkiego.
Wiem! Kwiatom o szczęściu opowiem. Kwiatom,
co stoją w wazonie,
A Magda im wodę nalała, by nieco przedłużyć
agonię;
Albo ptakom, co krzyczą tak radośnie na
dworze,
Choć koty na nie polują... One mnie pojmą
być może.
Komentarze (12)
Ja na szczęście kwiatów do wazonów nie wkładam, żyją
sobie w doniczkach, niektóre kwitną zimą i przez cały
rok w domu a wiele innych odmian od późnej wiosny w
ogrodzie. O zmianie rządu się nie wypowiadam. Jakich
mamy wyborców takie później są rządy. Jak po raz
trzeci wygra PiS to za niezbyt długo obudzimy w
szambie. Już obecnie zajeżdża smrodem na całego,
szkoda słów Michale. Najważniejsze, że nasza zabawa w
życie nadal trwa, więc cieszmy się nim każdego dnia.
Bardzo fajny wiersz a zwłaszcza jego treść obrazująca
Twoje, podobne do mojego, podejście do życia.
Serdecznie pozdrawiam :)
:)
Witaj,
pozwolę sobie napisać ; temat
optymistyczny/melancholijny.
Taka rzadkość u Ciebie śmiem twierdzić jako, że
'czytam Ciebie' już kilka lat.
Drugi z rodzaju moich ulubionych./+/
Pozdrawiam z uśmiechem.
A ja byłem bardzo szczęśliwy, przeczytawszy rano Twój
wiersz (tylko nie było czasu na koment) :))). I myślę,
że jest dokładnie, jak piszesz. I że nie mu tu ironii
- tak sobie myślę w kontekście wielu Twoich komentarzy
o szczęściu. I przychylam się do komentarza Marka (a
masz też niebywały talent literacki/poetycki). Cóż,
szczęście nosimy w sobie, a czynniki zewnętrzne mogą
co najwyżej pomóc w uwalnianiu tego szczęścia, lub nie
:) No, wygrana w lotto pewnie uszczęśliwi i takiego,
co szczęścia w sobie za grosz nie posiada, ale to już
inna bajka... Dosłownie :)
I możesz być pewien, że Cię rozumiem. Te kwiatki,
ptaszki, a nawet pajączek spacerujący po ścianie. Ale
mucha już nie (dlatego pajączek ;-)).
Dałbym wiele punktów (bo na wiele każdy Twój wiersz
zasługuje), ale mogę tylko jeden.
Pozdrawiam.
...o swoim szczęściu opowiedzieć zwierzętom,
tak jak zrobił to Św. Franciszek...
Pozdrawiam serdecznie Jastrzu:)
Odbieram to jako ironię...
Jestem szczęśliwa, bo z czegoś przecież muszę! ;)
Pozdrawiam
Do szczęścia (jak i do innych rzeczy) trzeba mieć też
talent (W. Tatarkiewicz), widać go masz, a wiersz
super. Pozdrowienia.
Jestem szczęśliwa ogromnie!
Jestem szczęśliwa ogromnie!
(powtarzam by nie zapomnieć)
Szczęście- ulotne chwile.
I tu się zamyśliłam.
PS - pierwszy plusik jest ode mnie, bo zasłużony!:)
Zamiast długiego komentarza zostawiam Wiersz Zuzanny
Ginczanki:
"Przepis na prostotę życia
Brukom ulic się dziwić przez okna,
liczyć wrony i łykać dzisiejszość,
wszystkie myśli odrzucać od siebie
i zostawiać jedynie najmniejszą.
Nie nazywać niczego słowami,
nie wyplatać ze wzuszeń określeń,
nie wpisywać w zeszyty spostrzeżeń,
definicji nie sączyć z uniesień.
Nie ozdabiać się rzewnowzdychliwie
w beznadziejność twarzowo przezłotą,
rozczochranych, cygańskich tęsknotek
nie nazywać liliową tęsknotą.
Nie przyjmować odwiedzin wspomnienia
które łzawi się zwykle półpłacząc,
nie hodować w doniczce miłości
i nie skrapiać snów wonną rozpaczą.
Łapać muchy i ziewać szeroko;
nie odnawiać skończonych rozdziałów
i nie zbierać kolekcji ze spleenów,
autografów i zgasłych zapałów.
Łykać ranki hałaśną radością
i na dłoniach podawać im serce,
a wieczorem zasypiać w prostocie,
jak w dziecinnej mięciutkiej kołderce"
Zuzanna Ginczanka
DobrotliwośCi :)
Tak się zastanawiam czy można być szczęsliwym nosząc w
sobie nienawiść
i obsesję na punkcie niektórych osób,
zawsze sądziłam, że ona zjada ludzi od środka...
A co do kwiatów to pewnie stoją wszklanym wazonie, u
mnie kiedyś takie kwaity wypuściły korzenie i je
wsadziłam do ziemi, wcale nie umwarły, nie zawsze
nasze przewidywania się sprawdzają i proroctwa, a
jeśli są złe, to tym tym bardziej dobrze gdy się nie
sprawdzają...
Dodam, że na dziś limit ocen wyczeprałam, jak widać.