Mój przyjaciel w piekle..
Mój przyjaciel w piekle..
Wyruszam w podróż, by znaleźć
przyjaciela
Co odszedł dość dawno, trzy lata temu
To nadal pamiętam, co mi wyznał skrycie
I idę wyciągnąć z Hadesu jego duszę
Bo wierzę że uda mi się przywrócić jego
życie
Krętą drogą prosto do piekła idę
By zajrzeć diabłu prosto w oczy
I żeby napluć na jego twarz
Za to że przez niego on opuścił mnie
Opuścił mnie przyjaciel, bo wybrał
grzech
No i co? Co teraz? – pytam
Nic nie dzieje się
Gdzie jesteś szatanie?! Gdzie on jest?
W labiryncie twoim nie zgubię się
Może nie teraz, ale jeszcze znajdę Cię
I w końcu znajduję dawnego życia ślad
Na poręczy schodów zawieszony hak
A więc w górę idę, wołam, krzyczę: to
ja!
Odpowiada głucha cisza, nie mam zamiaru się
bać
Znam dobrze te istoty, poznałam ten
świat
I jestem u szczytu, widzę przyjaciela
twarz
I cieszę się bardzo, obejmując go
On powoli się przesuwa, ja myślę czy to na
pewno on
I nagle zmienia twarz i staje się samym
złem
Obejmuję szatana, a on ze schodów spycha
mnie
Upadam, nie złapałam poręczy się
Pomyślałam tylko: jaki jest w tym sens?
I odeszłam cicho, spokojnie jak w śnie
A teraz już niestety wiem
Że przyjaciel czeka, on nadal gdzieś tam
jest
Wiec znów wyruszam w podróż aż do piekła
bram
Pukam bardzo mocno, krzyczę: jesteś tam?
Z drugiej strony cisza, nikt nie otwiera
mi
Patrzę przez dziurkę od klucza i widzę
ich
Mój przyjaciel znalazł ją, spełniły się
sny
I odchodzę znów, tym razem spokojnie
Nie chcę więcej w piekle już prowadzić
wojny
Więc idę cichutko, i połykam łzy
Tak bardzo bym chciała znów zobaczyć ich
I wracam do bramy... I znów pukam w
drzwi...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.