Moja Mała
witam cię w sobotę
to już dzień dwudziesty
pojawiłaś się na wybiegu
on szedł obok
dotykal twej smukłej szyi
stąpałaś dumnie
zza okularów błyszczały
duże czarne oczy
przeszłaś obok
nie patrząc w moją stronę
na chwilę zniknęłaś w oddali
teraz widzę cię znów
wiatr rozwiewa
twą kasztanową grzywę
biegniesz ku mnie
twe smukłe nogi
nie dają mi spokoju
a w uszach brzmi
bomba w górze
ruszyły
połowa zakrętu
początek prostej
na celowniku Moja Mała
wspaniale
do następnej gonitwy
wiedziałam
Moja Mała
to był kiedyś mój ulubiony koń na Służewcu
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.