Moja miłość
Pod wpływem nierzeczywistych podróży
Gdy torowałem drogę bohaterom ciszy
W spokoju więdnącej róży
Zabrakło słodyczy...
Gdy niebo atramentem ciemnym zalały
Po kryjomu, cicho stąpające cienie
Gdy smutki pustym wnętrzem bolały
Zanikło istnienie...
Podczas powodzi krwawych kropli żalu
Drapieżną naturą piekło ożywało
Szalonych nocy samotnego balu
Nie brakowało...
Po tych chwilach w naczyniu rozbitym
Kiedy sam tym naczyniem się czułem
Jakaś dłoń dotknęła mnie życiem
Choć mogła być tylko duchem...
Składała po kawałku kawałek
Rozbitą wazę zaufania,
Pęknięty szczęścia dzbanek,
Aż do zakochania...
Dla K. ;*
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.