Moja sąsiadka
Grażynce
Jest już na przegranej
kto jej nie zna
nie uwierzy
że tylko metry zostały
przecież nie do zwycięstwa.
Przed wyjazdem do szpitala
ociąga się
musi jeszcze skończyć
czapkę przyjaciółce
bo ta z gołą głową chodzi.
Przez dwa lata tylko raz
poskarżyła się:
- czy ten wstręciuch
nie mógł zaatakować piersi
albo czegoś innego do wycięcia.
Taka ciepła, kochana
właściwie to ona kochała.
Walczyła, na moje oko
w przegranej sprawie.
Był już ksiądz
z ostatnim namaszczeniem.
Przygotowuję mieczyki do sadzenia.
Jej ulubione to, te purpurowe.
Komentarze (11)
W ciepły sposób opisujesz dramatyczną sytuację.
Pozdrawiam. Spokojnego ")
To dobrze mieć taką sąsiadkę - wzajemnie. Pozdrawiam i
życzę miłych snów-:)
Wiersz dotyka ostateczności, ale choć w zwykły sposób,
to wstrząsający. Pozdrawiam.
Nie zmartwiona niczym. Pozdrawiam
prosto i pięknie,pozdrawiam
Na moje oko to musi być wspaniała osoba.
Empatia autorki uczyniła wiersz
uniwersalny w swojej treści i za to
dziękuję - pozdrawiam
Dziękuję Krysiu za miłe odwiedziny i przepraszam za
:))) właśnie wróciłam stamtąd...o czym mówi Twój
wiersz o Sąsiadce! Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz
sorry:)
zawsze słowa pocieszenia podbudowują,ale jak się dowie
o tych kwiatach, to nie będzie chciała odejść.
Pozdrawiam serdecznie
piękne słowa dla sąsiadki pozdrawiam
Piękne słowa poświęciłaś sąsiadce.
O każdą zaatakowaną część przez tego dziada martwimy
się jednakowo, wiem .
Pozdrawiam cieplutko.