Moje nocne niepokoje...
Tym, którzy nie boją się podejmować ryzyka miłości...
I znowu nastała noc,
Dobranoc - woła księżyc radośnie
Przy czym raz robi to ciszej...
Za chwilę inaczej, jakoś głośniej...
Nieśmiało wtórują mu gwiazdki
Kołysanki śpiewając donośnie,
W nadzieii, że choć raz bez problemu
Świat cały spokojnie zaśnie...
Więc leżę i patrzę przez okno,
Tuląc się do ciemności,
Która otacza mnie zewsząd
I za nic nie chce ustąpić
I mimo, że ogarnia mnie senność
Od stóp do głów atakuje,
Coraz mocniej me serce,
Coraz głośniej
Wbrew niej szaleńczy rytm wystukuje
Bo u Ciebie pali się światło
I spokój nocy rujnuje...
I powoduje, że
Nie mogę przestać myśleć
Jak bardzo mi Ciebie brakuje...
Aż nastaje dzień,
Światło, niepotrzebne już gaśnie
Słońce razi i grzeje me ciało
Próbujać mnie rozbudzić
I ustępują te myśli
A ja zasypiam nieśmiało....
Dopóki nie wzejdzie księżyc
I nie zacznie wołać na dzień dobry
Budzącego me serce...
Dobranoc...
... I jemu =*
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.