moje uzależnienia
wibrującym krzykiem poranka
nadajesz sens memu istnieniu
we wschodzących fioletach mgieł
zmieniasz największe lęki w rozkosz
jest dzień…
spalona zbyt namiętnym słońcem
uciekam w czarne chwile rozpaczy
zwiędnięte kwiaty w wazonie
odgryzają głowę moim snom
jest noc…
wzburzone nuty śmiechu
drażnią ciało jak struna napięte
rozkosznym bólem zwabione
uciekają demony moich obłędów
ja jestem…
bezdźwięczną purpurą ust
spijam słodycz swojej bezsilności
zamknięte drzwi rozszerzonych źrenic
opadają w przestrzeń przeklętą
nie ma mnie…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.