(moje własne Idaho… 3)
mówią o nas…
nie…, nic nie mówią o nas
dawno stracili głos – patrząc
próbując nas przekonać
do siebie
do swoich gabarytów
i układów
oraz relacji
w których kompletnie nie potrafimy
uczestniczyć
nic nie mówią bo teraz śpią
a my – nie
my jesteśmy na tej kartce
obrysowani długopisem
tak wyraźni jak drzewo za oknem
nie potrafi
o tej porze nawet dęby się rozmazują
osobowe i tiry kopulują
i nie wiadomo kto jest kto
bo wszystko rozmywa jednakowy szum
a my jesteśmy ponad, albo poza
zasięgiem nocnej hibernacji
mamy szczegół i kant
swojej chorej osobliwości
to nie tak, że chcemy
chcenie jest poza zasięgiem
( ale tego o nas nie wiedzą…
mówią o mnie, o tobie
słowami
które byśmy pominęli
gdybyśmy
tamtędy przechodzili
gdybyśmy jeszcze żyli
mówią w obcym języku
nawet formułując nazwiska
w środku dnia
a na naszych dłoniach
i brzuchach
wyrosły kolejne pokolenia chryzantem
tylko oni o tym nie wiedzą
bo śpią
kiedy my
dokonujemy się
kiedy my
uzupełniamy
swój ból
o treść
wypuszczoną z ułożonej stajni
Komentarze (4)
Interpretacji tyle, ilu czytelników. Zgadzam się z
Donną - to tekst do wielokrotnego czytania i
odnajdywania skojarzeń. Pozdrawiam :)
Witaj Marto. Te relacje sa dla mnie bardzo trudne do
ogarniecia... momentami odnosze wrazenie, ze
rzeczywistosc jest ukazana od strony plyty cmentarnej,
cmentarzyska i to jak rozne jest nasze (czyli wciaz
zyjacych) wyobrazenie tego co po smierci... a narrator
a moze glosy z tamtej strony mowia nam jak bardzo
mylne jest nasze wyobrazenie o tym co po smierci...
sama nie wiem, jak juz mowilam trudno mi logicznie
zinterpretowac. Pomimo mojej indolencji w zrozumieniu,
tekst ma w sobie to cos co przykuwa i wrecz kaze
czytac. Moc serdecznosci Marto.
Bardzo ciekawa ta kolejna część, pozdrawiam serdecznie
:)
intrygujesz...smutno, ale to Twoja własność+:)
pozdrawiam serdecznie