morze
od brzegu odpłynęłam
mile niezliczone
do brzegu dopłynąć
nie chcę
jeszcze
choć dryfować
w nieskończoność
nie sposób
na fali niosą mnie pływy
tratwą rozbitka
coraz to bardziej zmurszałą
nie oddam drzazgi z niej ni jednej
zaklinam się na sztorm
i na bryzę ciepłą
słodką, pachnącą brzegiem
i słonecznikiem prażonym
morze jest słone.
w głębinę żółta łódź podwodna
zapada wrakiem
dziennik pokładowy nasiąknął
brzegi posklejane kart
rozerwę w południe w żarze
oczu twoich spojrzenia
karta po karcie
czasami ominę grubszy ciąg
lub wyrwę chwil koszmaru
znamiona
i
rzucam w toń
kolejne tajemnice
w błysk
ostrych zębów rekina
strach stępił wyobraźnię
wiosłuję
otwartą dłonią
ku brzegom nieznanym
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.