Mojej odwiecznej tęsknocie…
Uzielu powstań … …czas nadszedł
Mojej odwiecznej tęsknocie,
Którą ukochały me zmysły i ramiona,
Bez której język nie czuje nic, a usta
proszą o rosę.
Promyczkowi na bezkresnym niebie o sercu
niegasnącym
Delikatności jasnej i światłu słońca
…
Idę przez żar palący wnętrzności, wżerający
się w duszę,
Po każdym kroku czuję ból, a śmierć jest
coraz bliżej
Podążam jednak naprzeciw Ciebie ma
bezkresna miłości
Wieczny kaganku
Boże mój wielki Twórco nie miej litości
swej nade mnie
Nie patrz jak w obłęd wpatrzony admirał,
co dziecię robić poczęło
Lecz wysięgnij dłonią me serce i zmiażdż
swym uściskiem
Wołam do Ciebie z oddali słyszę oddech Twój
na sercu
Godzina trwogi wybija powoli, czas mój
nadchodzi ostatni i odsłaniam swe lica
Jestem samotny, wpatrzony w horyzont, za
płotem wieczności ukryty
Uprzytomniony i zgolony mój umysł wypatrzył
sobie nektar niespowity.
Oto jestem i stoję, ręka ma dzierży
wieczności nad słowem
I płonie odwieczny Babilon i żali smuga
wędrowcy
Lecz wie on z kim nadszedł ów płomień i
czyja nad miastem zawisła chorągiew
Przemierzam świat mą myślą zuchwałą i
strapienie gnam przez wieczności
Odmętem stworzono mnie z płodu materii,
wiecznym czyniono aniołem przechodnim
Na imię nadano mi tytuł złowieszczy, co
włada światami i rządzi przestrzenią
Nadano ogień i laskę żyjącą i dano wypić
najkrwawsze wino
Byłem dziecięciem co nie ma dziecka i
wielkim myślą zamroczony darem
Jam jest ogniwo i łaska życia, na imię
nadano mi wieczny Babilon
Król trwogi, Golem, Bestia i Rządza,
zamknięto usta mówiąc przewrotnie
Uriel, Uriel tyś wielka płonąca nad światem
pochodnia,
Przemierzasz nieba nad dali kręgiem,
wiedziesz okrętem nad struną zorzy
Jesteś wielkością i wielką wstęgą, nadano
Tobie tytuł imperatora przestworzy
Czyś równy Bogu czyś niższy Bestii?
Omdlały jestem i rozpojony bólem własnego
ciała przymierzonego do wieczności
Samotność skrywa mnie w płatkach
pozostawionych po mroku i struchlałej
wodzie
Nie mam już więcej nad sobą litości i godne
bólu były skowytania
Lęk już odchodzi zostaje ja sam z
przyszłością, nie bez przyszłości
Próżność roztacza nade mną wołania, jestem
samotny więcej niż śmierć me stękania
Strudzony z głębi wyłaniam się wieczny, ja
i mój wątek – żywot zdradziecki
Jestem początek radości z żywota, na imię
nadano mi wielkie słowa macierz i cnota,
W wielkim początku samotnie znużony
rozsiadłem się na mokradle śmierdzącym
Na ile mi bezczas głodny zżera umysł
wychudły z tęsknoty
Wieczność dobijam wołaniem – Babilon!
Męczennik nocy!
Żywot zdradziecki poczynił swe żniwo,
jestem męczennik nocy, samotny
Babilon…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.