morderstwo pierwszego stopnia
ach...
Nienawiść mą duszę pochłaniała,
myślom złe czyny podpowiadała,
spojrzałam w tył,
uśmiech na mej twarzy,
już się dawno zmył...
lustro odbija me prawdziwe odbicie,
strasznie trudne jest jego zmycie...
zło kontrolę na de mną ma,
idę do kuchni,
to miejsce każdy zna...
w głowie tylko jedno słowo,
jedno, jedyne, złe,
opętało serce me...
w nim ból, cierpienie,
na miłość uczulenie...
za bardzo naiwna byłam,
aż sama się zdziwiłam...
to teraz nie ważne...
słyszałam...
"weź sztylet,
nie używaj do tego,
fatalnych żylet.."
rozglądałam się tylko,
powracały wspomnienia,
smutne wydarzenia...
zaraz będę miała kolejne,
nie wiem co robię...
to zło mną kieruje,
dobro ratować nie próbuje...
to i tak ma się wydarzyć...
widzę już go..
sztylet mam przy sobie,
nie wierzę! ja to zaraz zrobie!
ciemność i pustka,
jedna lampa oświetla mi drogę,
do celu spokojnie dojść już mogę...
spogląda na mnie,
oczy zdradzają jego myśli...
lecz ja podchodzę...
słowo szepcząc do ucha mu...
sztylet wbijając w jego serce,
to zakłamane jego miejsce...
żegnaj!
co się dzieje?
...
...
to tylko sen...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.