Może kiedyś...
Stoję naga,
okryta jedynie hańbą.
Teraz nie liczy się nic.
Nieurodzaj naszych uczuć,
pokonał pożar zazdrości.
Klęczę przed Bogiem- Ojcem mym,
splatam warkocze słów do Niego.
Proszę, błagam,płaczę,
o cząstkę, niewielką iskrę Ciebie.
Na koniec padam na twarz,
byle tylko nasze spotkanie dopełniło
się.
Może jutro, może później,
będę czekać, będę tęsknić.
Nie mam nawet takiej mocy,
która mogłaby się wgłębć w Twoją duszę.
Nie wiem co czujesz, czego pragniesz,
ale wierzę że myslisz jeszcze o mnie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.