Muszę odejść
Jak to łatwo obrazić człowieka,
Małym gestem odmienić mu dolę.
I przez lata historię rozwlekać,
Nie czekając na żadne z przyzwoleń.
Potem wdeptać te resztki wnet w błoto,
Aż ostatnie wykrzyczą pragnienie.
Cóż uczynił tyś ze mną idiotą,
Czemu mało tak znaczy cierpienie.
Tyle dałem ja tobie miłości,
Otwierałem na oścież swe dłonie.
By granicą się stał bezsilności,
Ten upiornie zagrany snu koniec.
Nie potrafię umysłu uciszyć,
Wiem, co znaczy daremne wołanie.
I nikt głosu też nie usłyszy,
Muszę odejść, dobranoc kochanie…
Komentarze (6)
Też trzeba do tego dojrzeć, by odejść, jak dla mnie tu
bardziej smutno niż melancholijnie Pozdrawiam :)
A najbardziej boli bezsilność...
Smutno, ale ładnie.
Zabrzmiało boleśnie.W drugiej zwrotce masz
literówkę/Czemy/.Mocno mi dźwięczy Twój krzyk.
Jejku, ale krzyk rozpaczy, a jednocześnie
przyzwolenie odejścia. Tak krzyczeć może jedynie
rozdarta dusza. Tu nie ma co oceniać, trzeba tylko
zrozumieć co dusza miała na myśli... Życzę słonecznego
jutra. Pozdrawiam
Smutno. Prawdziwie niestety. Pozdrawiam ciepło :)
Widać przelała się czara goryczy...