My mali
Zdumieni obrotem spraw,
w codziennym tłoku życia.
Posągom kłaniamy się w pas,
szukając siły przebicia.
Składając dziwacznie ręce,
z głową pochyloną ku ziemi.
Depczemy obcemu po pięcie,
ku lepszym dniom brniemy.
Żyjemy owiani obojętnością,
ogarnia nas wielki strach.
Lecz z coraz większą nicością
wspinamy się na sławy dach.
..nie mamy czasu lub nie chcemy myśleć o tym, że każda droga ma swój kres i co będzie potem...?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.