Rzeźbiony wiatrem
Idę po klifie wiatrem rzeźbiony
rozdarty między dwoma lądami
jak z cierpliwością wiernej żony
stoi tęsknota pod źrenicami
Woła Cię w morza westchnieniu
błękitną wstęgą moich pragnień
jest każdym na wodzie kręgiem
który wypłynie z moich marzeń
Lśni w spienionej grzywie trwań
gdy sztorm po zwątpieniu miota
kiedy w moich oczach zalśni łza
tuli mnie wciąż wierna tęsknota
Maluje na zielonym liściu klonu
świt wyśniony w Twoich oczach
moją miłość układa po kryjomu
by odnaleźć ją w Twoich nocach
Wiatr ziarenkami piasku niesie
sny między słońcem i księżycem
główki portu mruczą codziennie
że Twa miłość jest moim życiem
Do oczu zajrzał już słońca blask
tęsknota żalem objęła mój dzień
falom już grzywy zaczesał wiatr
w moje rzęsy zaplótł kolejną łzę
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.