Na balkonie
Siedzę samotnie na balkonie,
Ktoś by powiedział, że to koniec.
Że tak się kończy ma ballada,
Lecz mówić tak mi nie wypada.
Bo to się wkrótce całkiem zmieni,
Nie będzie szarych słów odcieni.
Słońce rozjaśni szare cienie,
Rozjaśni także me istnienie.
Nie będę siedział dalej sam,
Nie taki żywot przecież znam.
Jest tak wesoły, tak wspaniały,
Będą mi sny radosne brzmiały.
Aż się obudzę tęskną pieśnią,
Pod urodzajną już czereśnią.
Zerwę owoce sokiem syte,
Zauroczony ich zachwytem.
Będę smakował miąższ soczysty,
Trawił ich klimat uroczysty.
Ktoś by powiedział, że to koniec,
Lecz jeszcze usta wezmę w dłonie.
Siedzę samotnie na balkonie,
Uczucie wielkim żarem płonie.
Tak może kończyć się ballada,
Lecz mówić tak mi nie wypada…
Komentarze (6)
Bardzo mi się podoba...Pozdrawiam:)
siedzę na balkonie, ręka w wiadrze
z czereśniami - gdyby ktoś zobaczył
nazwał by żarłokiem - szczęście
że jesteśmy sami
Pozdrawiam serdecznie
Ach ta samotność. Bardzo ładna ballada, niech spełnią
się marzenia. W 4 zwrotce 1 wers sądzę, że wkradła się
literówka "Az" (Aż).Pozdrawiam
Ładnie, mimo że czuć twoją samotność
Piękna, balkonowa ballada, tylko zaśpiewać wypada:)
Mój balkon wysoki na 11 piętrze a widok... tylko nikt
nie śpiewa, tak pięknie,
jak Ty!
Miłej niedzieli:)
Siedzę na rozgadanym balkonie :)
Może się spełni.
Pozdrawiam.