Na czacie
Obserwacje z pobytu w jednym z hipermarketów W dniu 26 września br.
Wczoraj w markecie byłem na czacie,
Czekając cierpliwie na dwie moje panie.
By się nie nudzić, czasu nie tracić,
Siedząc na ławce, wszcząłem czatowanie.
Nagle odkryłem zupełnie przypadkiem
Jak frapujące jest to zajęcie.
Siedzę sobie wygodnie i nic nie robię,
Patrzę przed siebie na ruchome zdjęcie.
Oto wzdłuż witryn wielu znanych marek,
W szortach do kolan idzie młodzian
śniady.
Na nogach pumy, w nich białe skarpetki,
Na szyi trzy smycze, jak on daje radę.
O, idą podlotki z gołymi brzuchami,
Wykolczykowane jak unijna trzoda.
But, wysoki obcas i zadarte nosy.
Młode na starsze przebrane, szkoda.
W kadr mi się cisną białe kołnierzyki,
Wsunięci w garnitury takie biznesowe.
W dłoniach czarne teczki ze skóry rzecz
jasna.
Smycze z komórkami i mikrofony zdobiące
głowę.
Panienka urodziwa, szykowna nie powiem,
Wchodzi śmiało w bramek kleszcze.
Nagle brzęczyk się odezwał, jest
ochrona.
Czemu? Nie wiem, przecież nie kupiła
jeszcze.
Jest i mamusia z rocznym brzdącem w
wózku.
Wyciągnięte łapki pewnie chce na ręce.
Niewdzięczny, mamusia przecież pcha
wózeczek,
Dłonie pełne toreb, nie może nic więcej.
Jest i cała rodzinka, wszystkie
pokolenia.
Dzieciaki rozkrzyczane, chipsy zajadają,
„Babciu, patrz fontanna”
wrzeszczy mały rudy.
Odświętnie ubrani „świątynię”
zwiedzają.
Dwie godziny już minęły, szkoda wielka.
Moje panie z torebkami, zrywam się na
nogi,
Przerwać mi kazały grzecznie czatowanie.
Trzeba je do domu zawieźć, tyle mogę.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.