Na gwiazdy pogasłe
Dla młodszych braci w wierze...
Na morze wyschnięte!!Na rzeki
zamarznięte!
Na marzenia nie spełnione w czcze chęci
zamienione!!
Na wszystko co w wodzie, o suszy czy
głodzie!
Na Krew co z ziemi woła do swego Ojca
patrona!
A przyjdzie czas gdy padniecie w pół!
Sławić będziecie okropieństwa, zdala od
wiary czy męstwa!
A choćby i płacz dziecka ciszę
przeszyje!
Gdy serce matczyne do końca zgnije...
A czy nie widziałeś jak swoboda wokół
Ciebie tańczy?
Zapewne nie widziałeś dzikich pól a w nich
stad szarańczy!
A gdy czułeś to znowu tak blisko siebie, że
niemal na piersi Twej..
Gdy ganiasz, chwytasz...tak już wiesz
ucieka, patrząc jedynie przychylnie z
daleka...
A miecze tną nieustanie Twe ciało marne na
ogień rzucone!
I być może tego chcesz, być może cisza bólu
kołysze powoli...
Tylko jesteś, falując po płótnie stali,
gdzie się bać, gdy życie w oddali!
W tej chwili jednej spojrzeć jeszcze raz do
okoła, mówić po cichu, niesłyszalnie...
Bo kto ma słuchać, gdy bal nieopodal
Gdy leje się wino, gdzie smukłe ciała
tancerek
Gdzie dzieje się przecież tak wiele
Tylko jedna Ty w szarej sukni
codzienności
Ty jedna czujesz w bólu tyle ostrości
Powiedziałbyś,że to tylko sierota
Ale w jej twarzy powaga taka
Że nie sposób zapomnieć,to dziecko
żebraka
Pod wrażeniem piękna języka Koranu...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.