Na każde westchnienie zegara!
Przygniata mnie jak kowadło,gniecie i
męczy,
beztrosko, bezczelnie, zabiera płomnien
świecy.
Bolą mieśnie szczęścia, uśmiech został w
tyle, w okopach,
dzisiaj.Gdy ciężko mi, zmęczony jestem,
choć wciąż stoję na nogach.
Słońce schowalo się w obawie, że jego siły
pożyczyć zapragnę,
że sam nie dam rady i oglądać się
zacznę.
Oglądam się.Na Ciebie Aniele, coraz dalej
dłoń schowana,
Nie odchodż, przybliz się znów...nie
zostawiaj.
Jutro będzie lepiej, ale jutro to nie
dziś,
zmęczony.Czuję, jakbym sam, za
karę!Zdobywał ciężkostrawne, nasze sny.
Lekkie byłyby, gdybyśmy razem odsłaniali
chmur tajemnice,
gdyby Twój krok byl cieniem mojego i mój
Twoim odbiciem.
a dziś, ostatnio, jakbyś przystawała,
ja wiem, że boisz się, ale to nasze
życie!Wspólna przecież walka!
Więc podkasaj długą sukienkę, co
przeszkadza tańce, harce odprawiać,
i dalejże!Ze mną dla mnie, dla nas!
Pomóż mi, bo sam jeszcze długo zniosę,
ale nie wiecznie!W końcu padnę w drodze!
Razem porwijmy na strzępy barykady czasu i
ludzi!
Sam nie chcę.Sam odejdę.A kocham Cię!Do
bólu.
Wspieraj, nie opuszczaj, nawet na jedno
westchnienie zegara!
Bo dzis jestem wojownikiem, jutro starcem,
a potem juz tylko ten nasz koniec
swiata.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.