NA LESNEJ POLANIE
Tam gdzie drzewa ubrala wiosna
w zwiewne szmaragdowe szaty.
Tam gdzie ustawila je w krag,
czule splatajac koniuszki palcow.
To tam ukryla pare kochankow,
by na zwichrzonej poscieli z trawy,
ona sluchala bezwolnie,
a on szeptal slowa najdrozsze:
Gdybyz pocalunek mogl
przybrac postac materialna,
to chcialbym aby byl
kropelka czerwonego wina,
plawiaca sie w blasku
zachodzacego slonca
na twoich rozchylonych wargach,
z ktorych skrada ci
caly zar urywanego oddechu...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.