na moich oczach,pod powiekami
... to się działo, ja krzyczałam by już nie bolało
bezgłośne wołanie ciszy
w szumie konającego drzewa
słowa liśćmi
wiatr myśli rozwiewa
drzewo w krzyż się przemienia
pusty krzyk upadku
pełno krwi dokoła
tną, rąbią ciało
ręka, noga, klatka piersiowa
martwy
jeszcze słowa z ust nie odpadły
krzykliwe rapsodia
z Tobą na ramionach
wiozą konające ciało
dokąd
(sama nie wiesz)
śmiech
bezgłośne wołanie ciszy by już nie
bolało
kto słucha starej matki
głosu, urwany fragment zdanie w połowie
sztuczna szczęka opada na kolana
to ja w brzozowej trumnie
wiedziona powoli
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.