na mostku....
Na mostku kaplicznego
stoję bez księżyca tarczy
nie widzę światła żadnego
jakiś pies na mnie warczy
W głowie myśli tysiące
lecz mnie przerażają
te łez pomocy szukające
w smutku uciekają
Pierwsza dłoń karać chce drugą
lecz krwi uciec nie pozwolę
nie odejdę w drogę długą
nie pójdę w nieskończone pole
Na jeziorze lamp odbicia
takie rozmyte, puste
moja dusza ucieka od życia
lecz widzi trzy liczby szóste
I cóż czynić tu mam
jak pokonać mego demona
gdy w walce sam na sam
nie moja zwycięska korona...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.