Na nowo
Boję się sobie spojrzeć w oczy,
porozbijałem lustra w pył.
By nie dać prawdzie móc zaskoczyć,
Tym czym wciąż żyłem, jakbym żył.
Brałem garściami co się dało,
potęgowałem cne doznania.
Lecz mało było, ciągle mało,
czasu co wart jest spamiętania.
Dążyłem wiarą do jedności,
już otwierałem nieba zwoje.
Ale ta przykrość, plus słabości,
niszczyła wszystko, wszystko moje.
Chwytałem złudy przyzwolenie,
na każdej łaski tęskne granie.
By czas pokory kryć cierpieniem,
by czas miłości słać kochaniem.
Oddaję cześć tak miłym słowom,
spisując dalej własne życie.
Prawdę odnaleźć chcę na nowo,
na szczęścia marzeń, szczęścia szczycie.
Komentarze (2)
Jednym ze szczytów jakie osiągnąłeś, to ilość
zamieszczonych wierszy na portalu, pod tym względem
masz punktowane piąte miejsce, Gratuluję.
Napewno osiagnąłeś możliwy do osiągnięcia szczyt w
miłości.
Zasłużyleś na to w zupełności.
Twoje starania przyniosly skutek.
Piękny wiersz, serdecznie pozdrawiam.