Na opak
I mknę tak przed siebie w żelaznych
ostrogach,
Nad głową moją wisi Diabełków
trzydzieści.
Nie robię przystanków na rozstajnych
drogach,
Tam gdzie się pojawię już znikam bez
wieści.
Gdzie spojżę to widzę gadające głowy.
Jest ziemia nad niebem a niebo pod
ziemią,
Na południe fruną z łańcuchami krowy,
Tutaj chłodna pora więc lotu nie
zmienią.
Miraże i zwidy przed moimi oczami,
Biskupem jest rabin k... aniołami.
Wszystkie zakonnice zasiadły w burdelu,
A ludzi normalnych tak bardzo
niewielu.
Ruszyłem znów w podróż w ostrogach
żelaznych,
Z nieba zamiast deszczu na łeb lecą
gwiazdy.
Stadko senatorów pasie się w
zagrodzie,
Małpa z kartką w łapie ślizga się na
lodzie.
Para szarych w wróbli pogoniła kota,
Na gałęzi w gnieździe siedzi hipopotam.
Wszystko sie okropnie jakoś pomieszało.
Co dalej się stanie co będzie się
działo?
Wiedźmy zamiast czarów usiadły na
grzędzie,
W kranach zamiast wody od dziś piwo
będzie.
Baca z Łysej Góry zjechał Mercedesem,
A ludzie normalni przepadli z KRETESEM!
Komentarze (2)
diabełki i wróble a nawet hipek na drzewie jak wesoło
to fajnie z wyobraźnią czy zawsze musi być normalnie i
szaro? Fajny wiersz a nawet dla facetów piwo cud jakiś
a niech ! Podoba mi się bardzo Pozdrawiam:):) Dobrze
napisany
No to się porobiło....+