Na progu
Niektóre słowa umarły, w następstwie
czasu.
Długi wielki post opisał apokalipsę, ale
nie przyszła.
Nie przyjedzie. Jestem jednym z
czekających.
Należy wyjść z poczekalni, jak
najszybciej.
Ale na zewnątrz nie jest pewnie.
Wielkie niewiadome pływają po niebie,
małych niewiadomych pełno w rzekach,
za szybą pola pełne szafranu.
Dlaczego tak trudno zaakceptować,
że szczęście jest tuż, za chwileczkę,
że to nie jest więzienie… Po to mam nogi
i ręce, żeby zrobić ten krok. Po to mam
serce.
Komentarze (7)
Dziękuję za komentarze! I z całego serducha dziękuję
Pani Marii za pomoc
Ostatnia strofa daje szansę peelce i teraz kwestia
podjęcia decyzji.
Zatem - odwagi!
Bardzo dobry monolog.
Szczęście zazwyczaj jest gdzieś na wyciągnięcie ręki,
nie zawsze je dostrzegamy ale gdy już złapiemy -
doceniamy.
Pozdrawiam serdecznie :)
Do odważnych świat należy...czasami wystarczy zrobić
jeden krok :)
Pozdrawiam :)
Wiersz skłania czytelnika do refleksji nad istotą
naszego życia. No cóż, czasami trzeba trochę owemu
szczęściu pomóc w aby przyniosło nam spełnienie.
Życiowy wiersz.
Pozdrawiam
Marek
Z pewnością jeśli się ktoś na szczęście otwiera, to
łatwiej je dostrzeże, zatem zgadzam się z końcówką
wiersza.
Miłego dnia życzę, Kasiu :)