Na szczycie świata
Na szczycie świata się znajduję.
Wysoko nad szarą drogą z chmur.
Odziani w płaszcze ludzie podążają nią.
Schwytani w wieczną pułapkę dnia i nocy.
Jak chomiki na kołowrotku.
Niewielu z nich oddycha.
A ci którzy to robią , są na szczytach
wokół mnie rozsianych.
Raz zszedłem na ścieżkę przyglądając się
cieniom.
Ich oczy bielmem pokryte były, usta mieli
zaszyte.
W zaciśniętych garściach banknoty
ściskali.
Obrzydziły mnie te istoty puste wewnątrz, a
jakże wielkie z wyglądu.
Wróciłem więc na swój szczyt i popatrzyłem
w niebo.
Tam zobaczyłem piękno i kolory.
Tam usłyszałem syrenią melodię, która
jednak syrenią nie była.
Ponad szczytami wśród chmur i mgieł, noc i
dzień ujrzałem i zrozumiałem je.
Poznałem ich sekret i tajemnic
zakosztowałem.
I choć fizycznie do ziemi przykuty, to
jednak wschodni wiatr w żagle złapałem i ku
nowym światom pożeglowałem.
Komentarze (1)
wiesz z czym mi się ten wiersz kojarzy? Z monologiem
Kordiana na Mont Blanc.Podobna wzniosłość i siła
podmiotu lirycznego.