Na tratwie
Po morzu pełnym obaw i kłótni
my dwaj żeglarze dla fal okrutni
dryfując tratwą nie wypatrujemy
lądu o którym przecież nie wiemy
Z żaglem by łatwiej i to z pewnością
tak jak z latarnią walczyć z ciemnością
nas łatwiej nie bierze i nie podnieca
nam jakby inna grała orkiestra
Wyłowi nas patrol królewskiej eskadry
zakuje zabije lub też ułaskawi
zlituje odpłynie lub nie zauważy
wpadniemy pod dziób a on nas zmiażdży
Jest nam obojętne bo gdyby przeciwnie
ja spałbym przy Tobie a Ty przy mnie
nie w przeciwległych kątach na tratwie
która donikąd zmierza bezkarnie
Komentarze (2)
Ładnie,chociaż smutno.Pozdrawiam
przeczytałam jednym tchem, interesująca, klarownie
poprowadzona opowieść, choć koniec smutny