Nad grobem szkolnego Kolegi
Nie ma mnie już przy Tobie...
Jak co roku, gdy nadchodzi ten dzień,
wspominam tamten obdarty pień,
ślady krwi na ulicy,
szukam zapalonej świecy.
25 listopad, wczesny ranek wstał,
podobny dzień rok temu miał
mój Przyjaciel, Kolega,
a dziś śnieg na Jego grobie zalega.
Nawet krzyknąć nie miałeś czasu,
gdy on wyjechał z lasu.
Wszystko się zlało w jeden huk,
uderzyłeś w przydrożny buk...
Co z tego, że siedzi za kratami?
Ty pod grobowymi leżysz ramami.
Co dzień do Ciebie przychodzę,
opowiadam o sobie i szkole...
Chodziliśmy razem do klasy,
uczyliśmy się o wzorach masy,
teraz zamykam oczy,wsłuchuję się w
drzewa
i znów słyszę, jak na polaku
śpiewasz....
Dlaczego to się stało?
Nie mów, że tak być miało.
Powiedz, że płaczesz, jak ja,
że...
kochałeś, jak ja...
... bardzo żałuję...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.