Nadeszła..Odeszła...
Wolność..wolność mą rozumiem,śmierci oddać jej nie umiem...ale nadchodzi znienacka,jak kochanka...z zimnym usmiechem na ustach..ponura i spokojna..trzymjąc w ręce swe wieści potępieńcze...
Przyszła blada,
w szarym suknie zakryta.
Spojrzeniem przyblakłym
snutnym za życia.
Z dalekiej tułaczki wróciła,
umczęczonym wędrowcem
pozostała..
Z białej swietlistej sali wyszła.
Promieniami świszczących ciał,
kościotrupich postaci.
Z zimowej otchłani się wyłoniła
jak Nike z Samotraki
z poszarpanym duszy ciałem znikła.
Łzą nilowej rzeki
moje serce wypełniła..
Rozpaczy krew spłynęła
krwiobiegiem puste ciało ogarnęła.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.