Nadzieja
Matko głupich,
najdroższa.
Rozśmieszony urokiem twych oczu,
staję na kolanach wysłużonych,
płaczące ramiona podnosząc w górę.
Za daleko znowu spadam.
Podnosisz mi skrzydła, spadam.
Ratując mego ducha,
wciąż spadam.
W zielonym, leśnym morzu, tonę.
Jak ptak w obłokach, tonę.
Ratując mego ducha,
wciąż tonę.
Unoszony śpiewem aniołów wstaję.
Jak orzeł z monety, wstaję.
Serce osłabione, ale
wciąż wstaję.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.