Naga,wychodzę do Ciebie
Do Ciebie...
Wychodzę naprzeciw tobie
ubrana w perseidy
i poświatę księżyca
moje dłonie jak ciepły wiatr
delikatnie pieszczą liście
i poją się nadzieją dotyku
Wychodzę naprzeciw tobie
naga jak słońce
otwarta jak dziura ozonowa
silna niczym ogień
i bezbronna jak płatki śniegu
pełne strachu i nadziei
na jutro
Wychodzę naprzeciw tobie
czysta jak łza
niebezpieczna jak powódź
pożądana niczym deszcz letnią porą
tak bardzo bliska i zarazem nieuchwytna
Wychodzę naprzeciw tobie
pełna pokory i buntu
z promieniem słońca
i pomrukiem burzy w oczach
Ustami skostniałymi od ciepła
szepczę gorące westchnienia
W chwili narodzin i już do śmierci
Od euforii ,przez śmiech
po rozpacz dziecka
Od mrocznych stref umysłu
po przejrzystość spojrzenia
Od drzazgi w codziennym bucie
po perlistą promienistość ciał
Od nieufności
po niezłomną wiarę w ciebie
Wychodzę...
Zwsze idę w Twoją stronę...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.