największa zbrodnia
wiersz ten dedykuję pewnej wariatce...
serce nie ginie szybko, w jednej chwili,
nie pęka od razu na pół, z suchym
trzaskiem,
- wije się w pajęczynie, o ratunek
łkając,
dopiero potem milknie, w kamień
obracając..
w takiej hibernacji spoczywa czas długi,
regenerując utracone tkanki,
aż przyjdzie chwila, gdy i głaz się
wzruszy,
lub znajdzie się dłoń, która kamień
skruszy..
serce zamiera, gdy nadzieja znika,
trzeba więc w drzwiach szczelinę
zostawić,
na wszelki wypadek - gdyby światło
błysło,
bo największa zbrodnia - własne serce
zabić...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.