Narkotyk IV
To był czerwony zachód słońca,
Dzień zbliżał się do końca,
Byłem zmęczony monotonią codzienności,
Próbowałem odpocząć w nadchodzącej
ciemności,
Nic nie było jednak pomóc w stanie,
W głowie krążyło mi nie jedno pytanie,
Świat stawał się coraz bardziej ponury,
Uciekały z niego nawet te okropne
szczury,
Optymizm uciekał krótkimi minutami,
Swój stan próbowałem wyrazić nutami,
Gdy już nie widziałem dla siebie
przyszłości,
Nadzieja przyszła mają ze sobą kilkoro
gości,
Poczułem jak ziemia pod nogami się
ruszyła,
Tajemnicza siła wszelkie obawy uciszyła,
Stawałem się uzależniony od tej nadziei,
A zarazem silniejszy dzięki mej idei,
Chęć zaznania szczęścia myśli żuły,
Próbowałem się pozbyć regulaminowej
reguły,
Spełnieniu mego marzenia pomóc tylko
mogła,
Osoba, która nadzieje ze sobą
przywlokła,
Lecz ono pozostaje nadal niespełniane,
Mimo, iż me serce jest-zakochane?
Życie wychodzi z cienia szarości,
Chociaż nie odczuwam czyjeś miłości,
Układają się powoli przyszłości chwile,
Gdyż nic nie przeciwstawi się mego serca
sile...
...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.