I nastała cisza...
I nastała cisza. A cisza była głosem w tej
sprawie.
Głos był mową, a mowa prawdą w prawie.
I nie istniało nic. A nic było wszystkim,
co było.
I tak przez wiele lat, to istnienie przed
światem się kryło.
Aż nastała wielka zmiana.
Wszelka ciemność została rozwiana.
I wszystkie cienie odeszły. I mrok
odszedł.
Tylko jasność. Brzask wszędzie się
rozszedł.
I wtedy życie się narodziło. I było. I
istniało.
I ziemię duchem wieczystego spokoju
napełniało.
I każde stworzenie miejsce swe miało.
Zaprawdę tak na świecie się działo.
I wtedy nikt się jeszcze tego nie
spodziewał.
Nawet w najskrytszych snach tego nie
miewał.
Że zło w cieniu się ukrywa.
I dobro swą ciemnością rozrywa.
I znów nastał mrok. I ciemność. I lęk. I
trwoga.
Zło przykryło światło. I jasność była złem
dla wroga.
I wszystko było złe. I nikczemne.
Nawet dobro, które było tak światu
wierne.
I nastał rozgłos. A rozgłos był krzykiem w
tej sprawie.
Krzyk był mową, a ta mowa kłamstwem w
prawie.
I istniało wszystko. A wszystko było
niczym, co było.
I tak przez wiele lat, to istnienie przed
światem się kuliło.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.