I niby nic się nie zmieniło...
I niby nic się nie zmieniło…
Zegar nadal wybija północ z takim samym
brzękiem.
Ekran telewizora nadal kurzy się
niemiłosiernie,
a pies nadal szczeka na przechodniów,
tylko jakby… mniej się cieszy.
Nadal zapominam o wystającej nóżce od
szafki nocnej
i uderzam się o nią w małego palca u
stopy.
Nadal mówię półgłosem leżąc w ciepłej
pościeli: „Dziś Twoja kolej”
i ze smutkiem zauważam, że światło w
sypialni
nadal jest zapalone.
Herbata ma taki sam smak jak wcześniej,
ale nie ma nic smutniejszego,
niż samotne picie herbaty.
I łzy są bardziej gorzkie niż
dotychczas,
a cisza bardziej cicha, bardziej obca.
Śmiechu jakoś nie słychać tu ostatnio,
a przecież nigdy nam go nie
brakowało…
Fotografie, leżące na dnie szuflady,
są cenniejsze niż kiedykolwiek.
I wrzosy zakwitły jakoś później w tym
roku,
jakby wcale im się nie spieszyło.
Słowa „Kocham Cię” stały się
odległe,
jakby nie dla mnie już przeznaczone.
Bo nikt ich nie wypowie, skoro nie ma tu
Ciebie.
I co wieczór, gdy kładę się spać,
dręczy mnie wątpliwość, czy rano aby na
pewno się obudzę.
Bo podobno nie można żyć bez serca,
prawda?
Komentarze (2)
smutna opowieść ,ale czyta się do końca
I taka pustka pozostała-ale żyć trzeba...Podoba mi się
Twój wiersz.