nic poza tym
nic poza tym,
bo cóż z tego,
iż sztuciec zmysłu uciął dym mej prywatnej
fabryki?
cóż z tego?
i tak nigdy mi nie powinszuje najwyższego
odznaczenia
bo czy widziałeś kogoś tańczącego tango z
widelcem?
no i cóż z tego,
iż teraz mój szaro-kostkowy pojazd nie
stanie w zahibernowanym domu szprotek?
chociaż bym chciała...
inaczej być może udzieliłby mi porad jak
znaleźć w sobie nagły pociąg
do skłóconej z oczami mieszanki wodoru i
helu
a wreszcie cóż z tego,
że mój ulubiony symbol czegoś co z niczym
łysogórskiego aspektu
można zakląć w plastik
(co oczywiście pomarańczowi się w fiolecie
mej manufaktury)
osobiście wręczył mojej przestrzeni ostatni
pierwiastek
poczym udławił się jego kolegą?
że niby nieboszczyk nie mógł ulec jego
urokowi?
że niby był jedynie niefortunną
podobizną?
nawet jeżeli- to cóż z tego?
i cóż ze wszystkiego?
gdy...
kończą mi się wolne od naliczania
możliwości
wymiany bakterii przez gumowe więzienie
przekazu
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.